poniedziałek, 16 września 2013

Chory Portfel i Kamień Półśmierci - Prolog

30 lipiec        

10:13

Chory Portfel nie lubił wcześnie wstawać. Niestety PetUnia Durszlak również o tym wiedziała i definitywnie wykorzystywała tą znajomość do własnych celów. Co ranek stukała swoim wielkim, różowym obcasem w schody nad komórką Chory'ego. Z kamiennego sufitu sypały się pająki na głowę Chłopca z Blizną.
Chory Portfel. Od dziecka zbuntowany, przejawiający nadnaturalne umiejętności, często prowadzące do samozapłonu. Chudy, zmizerniały chłopiec, będący w posiadaniu burzliwej i przykrej przeszłości.
Jedenastolatek mieszkał ze swoim wujostwem, odkąd sięgał pamięcią. Jego rodzice - Dżem i Zabili Portfelowie- zginęli w wypadku, kiedy ich synek miał jedynie rok. Z bardzo zawiłych opowiadań ciotki PetUnii wynikało, że potrąciło ich auto, kiedy przechodzili przez pasy na zielonym świetle. Po tamtym zdarzeniu Chory'emu pozostała tylko nieznaczna blizna w kształcie logo Opla na czole, która czasami pobolewała. W snach wciąż nawiedzała go wizja zdradzieckiego zielonego światła i ogłuszający dźwięk pisku opon.
Chory zwlekł się ze swojego łóżka i nałożył okulary w okrągłych oprawkach. Już tyle razy były stłuczone, przez kuzyna Doleja - psychopatę, że praktycznie w ogóle nie miały szkiełek.
Wuj Kondom Durszlak siedział przed telewizorem, jednocześnie blokując połowę salonu.
- Chory - powiedział wyniośle. - Przynieś moją kawę.
Chłopiec posłusznie powędrował do kuchni. Błyskawicznie zatkał sobie nos.
- Co tak śmierdzi? - spytał, a z jego oczu, które niemiłosiernie piekły, popłynęły strumienie łez.
- Ty - odpowiedziała bez wahania PetUnia, która stała przy wielkim kotle.
- Co gotujesz? - spytał w podejrzeniu, że to coś, co właśnie przygotowywała ciotka, rozsiewa taki zapach.
- Twój mundurek - odpowiedziała skrzeczącym głosem.
Chory nie pytał o nic więcej. Chwycił za ucho porcelanowej filiżanki, chcąc zanieść ją wujowi. Ale i to okazało się niełatwe. Teraz i druga połowa pokoju była zajęta, bo oto obok swojego ojca pojawił się Dolej, w blasku chwały.
Chłopiec wiedział jednak, że jeśli nie dostarczy kawy wujowi, będzie po nim. Nieistotne w jaki sposób to uczyni. Nie ma wyboru. Inaczej skończy podobnie jak jego rodzice.
Wybiegł przed dom i już miał robić podkop, kiedy ujrzał przed sobą trzy listy.
Jeden z nich był zaadresowany do niego. Chłopiec nie posiadał się z radości i otworzył papierową kopertę.
Zanim zdążył cokolwiek przeczytać, pergamin został mu odebrany.
- ODDAWAJ, TO MOJE!- krzyknął, udając się w pogoń za Dolejem.
Otyły chłopak pokazał list swojemu ojcu. A ten pojął wszystko od razu.

15:08

Chory po wielu próbach odzyskania swoich listów (których przyszło już około tysiąca) usiadł zmęczony przed kominkiem, z którego przed godziną wyleciały setki listów. Przeklinał swój marny żywot. Wiadomość, że otrzymał coś tylko dla siebie, była dla niego tak piękna!
Zbyt piękna.
- Spakowany? - spytała pogardliwie ciotka.
Chory mruknął coś na kształt "no", za co został skarcony spojrzeniem.
- Tak - poprawił się natychmiast i wymusił uśmiech.
- Doskonale. Zbieramy się. - Wuj Kondom klasnął w obie dłonie i pociągnął za sobą trzy walizki z ubraniami swojej żony. Swoich nie zabierał, bo jedna koszula zajęłaby mu pół bagażnika. Dolej wziął tylko telewizor, komputer i szafę grającą. Zaś Chory spakował ze sobą okulary, koszulkę, bieliznę, buty i dwie pary spodni - czyli wszystko, co miał. Nie sądził, żeby pozostali długo tam, gdzie wuj miał zamiar ich zabrać. Tacy ludzie jak Durszlakowie muszą mieć idealne warunki. Pełną swobodę, jaką potrafił im zapewnić tylko ich dom. 
Niefortunnie złożyło się, że podczas jazdy samochodem, Chory'emu przypomniały się okoliczności śmierci jego rodziców. Począł krzyczeć, najpierw o "cholernych, pijanych mordercach", potem o "nieuważnych, głupich i otyłych Durszlakach", a na koniec o "diabelskich maszynach, jakimi są samochody". Wuj Kondom nie mógł się powstrzymać przed wymierzeniem mu kary. Zjechał na pobocze (Chory w tym czasie ścisnął głowę między kolanami, a szczęk jego zębów rozdzierał panującą ciszę). Podniósł swój ociężały tyłek, jak zwykle zapominając o pasach bezpieczeństwa; siła odrzutu zarzuciła go z powrotem na siedzenie. 
Warknął coś w Durszlakowym, niezrozumiałym dla nikogo oprócz niego, języku, po czym błyskwicznie (na ile pozwalały mu tony tłuszczu) zwrócił swoją świńską buzię w stronę Chory'ego.
- Ty... Ty mały, nędzny nie-Durszlakowy Portfelu! JAK... JAK ŚMIESZ!
Wuj Kondom jeszcze coś krzyczał, lecz Chory postanowił nie słuchać. Marzył tylko o swojej, przemyconej z dolejowej sypialni, pile mechanicznej. Jak wiele by dał, żeby mieć ją przy sobie i za jej pomocą wydostać się z tego blaszanego monstrum... żeby tylko nie było blokad przeciw dzieciuchom (Dolejowi)...
Oparł głowę o zaparowaną szybę drzwiczek samochodowych i... wypadł. Leżał na trawie (na pewno znajdowały się w niej psie kupy - co z tego, że byli na jakimś pustkowiu przy wielkiej autostradzie?). Chory Portfel nie miał szczęścia do wygodnych lądowań. Pod jego blizną na czole znalazł się duży kamień

23:56

Chory leżał na wybrakowanej podłodze w starej chacie, na środku Morza Śródziemnego, w której to tymczasowo, wraz ze swoim wujostwem i Dolejem, zmuszony był przebywać. Cały mokry (nie zmieścił się w dziurawej łodzi, którą Durszlakowie płynęli) odliczał minuty do wybicia godziny dwudziestej czwartej. Zwiastowałaby bowiem jedenaste urodziny Chory'ego.
Zostały już ostatnie sekundy...
10...
Chwila wyczekiwania.
9...
8...
7...
Wzrastające napięcie.
6...
5...
4...
Jeszcze tylko...
3...
2...
1!
Trzask wyłamywanych drzwi i mrożący krew w żyłach śpiew rozbudził całą rodzinę Durszlaków, którzy błyskawicznie zerwali się na równe nogi. Wuj Kondom rzucił granatem w "to coś", co właśnie naruszyło ich spokój.
- Tato, nie o ten granat chodziło!- wydarł się Dolej.
- A kto z nami nie wypije, niech go piorun trzaśnie!- zawodził mężczyzna, który Chory'emu przypominał wyjątkowo owłosionego dinozaura. Wpakował się ze swoimi wielkimi buciarami do domku, przy okazji jeszcze bardziej rozwalając betonową podłogę.
Chory patrzył na to wydarzenie szeroko rozwartymi oczyma.
- KTOŚ TY? - wrzasnął wuj Kondom.
- COOOOOOOO? - olbrzym najwyraźniej nie zrozumiał przekazu pytania wąsatego mężczyzny.
Durszlak powstrzymał się od użycia wulgaryzmu i powtórzył swoją kwestię.
- Jestem Grubeus Kadrridż. Strażnik kluczy i ge... gajowy w Hłopbardzie.
- W czym? - wuj Kondom uniósł brew w wyrazie zdumienia.
- Szkole Maggii i Człowieczeństwa w Hłopbardzie!- ryknął, po czym czknął i zwrócił się do Chory'ego:- Jesteś czarodziejem, Chory.
W izbie zapanowała niezręczna cisza.
-Wat? - pierwszy ocknął się młody Portfel.
- Jułr łizard, Chory - powtórzył cierpliwie Kartridż i łyknął jakiegoś napoju z beczki.
- Czas odstawić zioło - chłopiec podrapał się po głowie. Przypomniał sobie swój niecny czyn z zeszłej niedzieli, kiedy to dodał marihuany do kadzidła.
- To dla ciebie - Grubeus podał Chory'emu zapieczętowaną kopertę.
Chłopiec rozerwał ją, a jego szmaragdowym oczom ukazało się kaligraficzne pismo. Zaczął czytać. 





HŁOPBARD
SZKOŁA
MAGGII I CZŁOWIECZEŃSTWA
Dyrektor: ARBUS DAMBLENDER
(Order Merlina Ostatniej Klasy, Mały Czar., Gł. Mag, Najwyższa Pała, Międzystraganowa Konfed. Czarodziejów)

  (nie)Szanowny Panie Portfel,
 Mamy przyjemność poinformowania Pana, że został Pan przyjęta do Szkoły Maggii i Człowieczeństwa Hłopbard. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia. Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. Oczekujemy pańskiej sowy nie później niż 31 lipca.
Z wyrazami szacunku,

Majnerwa McDonalld
zastępca dyrektora





HŁOPBARD
SZKOŁA
MAGGII I CZŁOWIECZEŃSTWA

UMUNDUROWANIE
Studenci pierwszego roku muszą mieć:
1.     Trzy komplety szat roboczych (białych)
2. Kaganiec (najlepiej wykonany z gobliniej skóry)
3.     Jedną zwykłą szpiczastą czapkę nocną (czarną)
4.     Jedną parę rękawic ochronnych (ze smoczej skóry albo podobnego rodzaju)
4.     Jeden płaszcz zimowy (biały, zapinki czerwone)
UWAGA: wszystkie stroje uczniów powinny być zaopatrzone w naszywki z imieniem.

PODRĘCZNIKI
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standardowa księga zaklęć (1 stopień) Mirindy Gołszał
Dzieje maggii Bawildy Hadshot
Teoria maggii AnalBerta Wafelga
Wprowadzenie do transmutacji (dla początkujących) Emeryta Sweeta
Tysiąc magicznych ziół i grzybów GilDzidy Spore
Magiczne wzory i napoje Maggeniusa Lightera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć Niusa Kaskadera
Ciemne moce: Poradnik samoobrony Quentina Tarantino
POZOSTAŁE WYPOSAŻENIE
1 różdżka
1 kociołek (cynowy, rozmiar 2)
1 zestaw złotych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 lornetka (dla chłopców)
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą także mieć jedną sowę ALBO jednego kota ALBO jedną ropuchę ALBO jednego węża.
PRZYPOMINA SIĘ RODZICOM, ŻE STUDENTOM PIERWSZYCH LAT NIE ZEZWALA SIĘ NA POSIADANIE WŁASNYCH MIOTEŁ I MAJTEK!